To
trudne nie reagować patrząc jak ktoś utrudnia sobie
życie lub gdy coś złego dzieje się z osobą bliską. Potrzeba
zrobienia czegoś, poprawy sytuacji, jest bardzo silna i niestety
zwykle sfrustrowana, bo nic się nie zmienia, działania nie
przynoszą efektów, a „chcący nieść pomoc” zaczyna czuć się
bezradny.
Razem
z bezradnością przychodzi smutek, złość... ale przecież na
cierpiącego „bliskiego
z problemem” złościć się nie można, więc pozostaje jeszcze więcej bezradności.
Zmiany, oczekuje, aby „bliski z
problemem” zmienił się, bo wtedy on będzie mógł
przestać czuć się bezradny. To dlatego tak bardzo próbujemy
szukać pomocy dla innych, rozwiązać czyjeś problemy, spowodować
czyjąś zmianę.
A
w zmianie nie o to chodzi, żeby ją narzucać z góry. Skuteczna
zmiana musi być autorska, jedyna w swoim rodzaju, bo odpowiadająca
na potrzeby zmieniającego.
Potrzeby/wartości, które faktycznie ważne są dla niego, a nie te które powinny być ważne. Bo tak w sumie, to nie zawsze do końca wiadomo, kto tym potrzebom nadał wartość, skąd się to wzięło i czy faktycznie się przydaje.
W zmianie trzeba mieć też cel. Cel dobrze jest szczegółowo określić. Zmierzyć, zważyć i wyrysować, tak żeby go nie przeoczyć jak się już go osiągnie. I plan warto mieć. Krótko- lub długoterminowy, a w sumie, rozrzutnie, można mieć i tak i taki. Potem należy plan wprowadzać w życie, analizować osiąganie poszczególnych celików i większych celów pośrednich i głównych, oceniać podjęte działania, studiować okoliczności nawrotów, wyciągać wnioski. A po doświadczeniu trudów i znoju warto cieszyć się ze zmiany.
Tyle pracy wymaga motywacji zmieniającego bo ona sama niestety się nie zrobi, a wiadomo, że w cudzych butach niby chodzić można, niby jakieś pozytywne efekty to może przynieść, ale na dłuższą metę jest co najmniej niewygodne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz