wtorek, 20 stycznia 2015

Bo wszystkiemu winne są emocje.

Życie bez nich byłoby o wiele łatwiejsze i przyjemniejsze. Nie byłoby fochów, rzucania talerzami, płaczu po kątach, krzyków, od których dom trzęsie się w posadach. Relacje byłyby prostsze. Nikt nie myślałby o tym czy komuś będzie przykro, czy przypadkiem się nie obrazi, czy może nie będzie chciał już nigdy się odezwać, nikt nie próbowałby robić drugiemu na złość, bo nikt by się nie złościł. Nikt nikomu nie sprawiałby przykrości, nikt nie wiedziałby co to smutek. Można byłoby mówić o rzeczywistości takiej, jaka jest i nikt nigdy nie wymyśliłby kłamstwa, tego w dobrej wierze też. Nie trzeba by było uczyć się zachowań asertywnych, żeby nie krzywdzić drugiego, bo pojęcie krzywdy by nie powstało.
To wszystko przez te emocje. Przez porywy serca, czy tam innych organów. Przez fruwające między synapsami małe cząsteczki szczęścia lub smutku, powodujące na równi tyle dobrego co złego. To wszystko przez nie.
To przez nie te bóle brzucha, głowy, karku, pleców. Te ściski w żołądku, które nie pozwalają zjeść śniadania, lub odwrotnie, nie pozwalają przestać jeść. Te uporczywe myśli, które nie pozwalają spać, nie pozwalają dokonywać racjonalnych wyborów, a do tego jeszcze besztają 24 godziny na dobę, za wszystko. To one powodują awantury i niedomówienia, one tworzą konflikty, przez nie musimy udowadniać swoje racje, tłumaczyć się, wyjaśniać. Przez nie czujemy się gorsi, słabsi, mniej wartościowi, to wszystko ich wina. Bez nich byśmy się tak nie czuli.
Bez nich nic byśmy nie czuli.
I czasem słyszę, że tak byłoby lepiej, że ten czy ów nie chce już czuć tego co czuje, nie chce czuć się już nigdy tak jak wczoraj, czy tydzień temu. I myślę sobie, że ja czasem też nie chciałabym czuć tego co ten ktoś, czasem też tego co mi zdarza się czuć. 
Wtedy zaczynam się zastanawiać, co tak faktycznie chcę odrzucić, co takiego teraz czuję, że chcę to usunąć z mojego doświadczenia.

Zaczynam wyliczankę....Złość? Nie. Poczucie osamotnienia? Nie. Smutek? Może... Rozczarowanie? Chyba tak...itd...
I o dziwo, coś zaczyna do czegoś pasować, jakoś jedno drugie wyjaśniać, już nie chcę nic wyrzucać bo okazuje się całkiem przydatne. Okazuje się, że czasem jednak warto czuć.

A Ty? Ile Swoich uczuć rozpoznajesz?

7 komentarzy:

  1. Można powiedzieć, że te "złe" emocje - smutek, rozczarowanie, złość, beznadzieja - są w życiu niepotrzebne, bo powodują tylko cierpienie, konflikty, spadek poczucia własnej wartości. Ale wydaje mi się, że "przeżycie ich", doświadczenie, wzbogaca człowieka, dostarcza mu wiedzy o samym sobie. Może te "złe" emocje nie są wcale takie złe? Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W rzeczy samej :), może nawet są potrzebne, może nie są ''złe'' a tylko ''nieprzyjemne''. Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Rozpoznaję wszystkie, ale czasem ciężko nad nimi zapanować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, czasem pozostaje tylko podjąć próbę zrozumienia post factum. Choć myślę, że czasami warto je odreagować ;)

      Usuń
  3. Myślę, że tuż po walentynkach powinien być Dzień Emocji. Żeby każdy zwrócił uwagę na swoje emocje, na cudze emocje.
    Ciekawe, jakie gadżety wymyśliliby producenci? może jakiś rozpoznawacz emocji ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to ciekawe, rozpoznawacz emocji :) mogłyby być też sygnalizatory emocjonalne, tak by ułatwić rozpoznawanie :)

      Usuń
    2. Przypomniało mi się ESD Musierowiczowej :-)

      Usuń