piątek, 11 grudnia 2015

Rozmowa

Oto jesteś. Dziś, można by rzec, w pełnej krasie. Siadasz obok chcąc pokazać za wszelką cenę, że sytuacja jest dla ciebie komfortowa. Obie wiemy, że nie jest. Zdradzasz się gestami, które znam na pamięć, również dlatego, że sama im ulegam. Tak to jest, zbyt dużo emocji w jednej chwili powoduje, że niemożliwym jest kontrolowanie wszystkiego. W końcu nie jesteś psychopatą, w sumie to chyba nawet trochę mi ufasz… czy słusznie? Nie wiem, ty też się tego nie dowiesz. Wątpię, żebyś w ogóle się nad tym zastanawiała, masz ważniejsze sprawy na głowie, chociażby moją wiedzę.
Martwisz się o moją wiedzę, starasz się o nią dbać. Uważasz, że skoro masz więcej doświadczeń to masz nade mną przewagę. Poczuwasz się w obowiązku do systematycznego pomniejszania obszaru mojej niewiedzy. To twoja praca, twoja krucjata. Czy kolejne informacje rozwiewające moje wątpliwości sprawiają ci przyjemność? Czy przyniosą ci ulgę?
Tak siedzę i zastanawiam się, w jaki sposób jesteś w stanie umieścić tyle udawanej pewności siebie między wypowiadane z niebywałą szybkością słowa. Jakby pauza była czymś odgórnie zabronionym. Masz rację, pauzy nie są dobre. Pauzy pozwalają wybrzmieć treści, zaczepić sens o żyrandol i beztrosko spoglądać jak buja się tam i z powrotem. Nie chcemy tych pauz. Jeszcze musiałybyśmy stwierdzić, że nie ma o czym mówić, lub, co gorsze, miałabym czas na spokojne zareagowanie na to co mówisz. A tak, widzisz, nadal nie mogę się zdecydować, czy jak leniwiec słuchać potoku jaki falami dociera do moich uszu czy może jak przyczajony kociak wyłapywać chytrze te krótkie chwile, jakich potrzebujesz na złapanie oddechu i bezczelnie wciskać swoje kilka groszy. Pozostanę w zastanowieniu, jak zwykle nie dokonując wyboru. Ty tego nawet nie zauważysz, nie musisz, to mój kawałek rzeczywistości.
Kubek zaświecił dnem. Spojrzałam jeszcze raz do środka, nie zostało już nic, z przepełnionej mdląco słodkim mlekiem kawy. Jeden gest mniej. Skupię się na zgłoskach. Słucham jak wystrzeliwane wypełniają przestrzeń między nami, ciasno i skrupulatnie. W sumie nie mają trudno bo ona i tak nie jest zbyt wielka. Byle tylko odpowiednia odległość została zachowana. Siedzimy bokiem do siebie, raz po raz spoglądając sobie w oczy, telewizor wypełnia resztę. Z nim zawsze łatwiej. Można zaczepić się w cudownych wiadomościach o ludziach, których nie wpuściłabym normalnie do domu. Spoglądam na twoją twarz, zastanawiam się kiedy stała się tylko profilem.
Trochę mi smutno, ale nie będziemy o tym rozmawiać. Nie starczy czasu. Widzę jak spoglądasz na zegarek, ten czas się skończył. Do następnego razu, kiedy znów za sobą zatęsknimy mniej lub bardziej prawdziwie. To nic, zgodzę się z tobą, dostosuję się do zasad, pozwolę ci być profilem, wpisem w telefonie, skarbnicą wiedzy życiowej. Sama pozostanę obok, na wypadek gdyby znów miało być tak jak kiedyś.