- Ja tylko chciałem dobrze! – jęknął mały chłopiec, być może
zbyt cicho, może zbyt piskliwie. – Mamo! Mamo, powiedz, że chciałem dobrze.
Kobieta stojąca obok, z czułością pogładziła do po starannie
ułożonych włosach. W ruchu jej dłoni była ta przejmująca czułość, staranność
wykonania i duma z efektu końcowego.
- Tak kochanie, chciałeś dobrze. Wszyscy wiemy, że tak było.
– odpowiedziała spokojnie i miło, a słowa leniwie ociekały słodyczą. Gęste,
lepkie krople spadały z cichym plaskiem na drewnianą, wyszorowaną podłogę.
I wypalały mikroskopowe wgłębienia.
- Powiedz mi, jak to możliwe, że
nie wiemy kim jest ta.. to.. ona, że nie wiemy kim ona jest? – zwróciła się do
skrępowanego chwilową ciszą starszego mężczyzny zbyt długo już służącego
rodzinie królewskiej by nie zorientować się, że wydarzenia ubiegłej niedzieli
wróżą kłopoty, a on nie lubił kłopotów. To znaczy lubił, lubił ich unikać co
spowodowało, że miał od wielu lat ciepłą posadkę na dworze, uznanie gawiedzi,
dostęp do ważnych informacji i królewskich zapasów. Nic więcej nie potrzebował
ani on, ani jego liczna i syta rodzina. Do dziś. Dziś wszystko się zmieniało.
- Nie wiem, Pani. Może jest
daleką kuzynką, która przyjechała w odwiedziny do któregoś… kogoś… - choć
zwykle szył wyjaśnienia idealnie na miarę, wprost na poczekaniu, to tym razem
brakło mu pomysłu na wiarygodne wyjaśnienia, co tak faktycznie stało się
wczorajszego dnia.
- Daleką kuzynką powiadasz – królowa
zatrzymała dłoń w połowie drogi do bujnej czupryny syna, który zaprzestał już
piskliwego pochlipywania i porzucił udawanie, że ominęła go mutacja. – A dlaczego
nie znamy wszystkich dalekich kuzynek? Przecież nie może być ich zbyt wiele by
je poznać, prawda? Nie ma ich jakiejś niezliczonej ilości. Muszą być policzalne
przecież. Wszystko jest policzalne… - ostatnie słowa zostały powoli wycedzone z
ust, które zdawały się zamknąć przedwcześnie. Pozornie.
Ochmistrz wiedział, że nie warto
bronić swojej niewiedzy a jeszcze gorzej byłoby, gdyby uznał za słuszne ją
usprawiedliwiać. Postanowił działać szybko i ochronić ile się da z nadszarpniętej
pozycji.
- Pani, pozwól, że się tym zajmę.
Znajdziemy wszystkie młode damy spokrewnione z tutejszymi rodami. Sam tego
dopilnuję.
Kobieta spojrzała na niego z
zadowoleniem.
- Dobrze.- powiedziała jakby od
niechcenia, jakby cała sytuacja nie była już wcale tak ważna jak wydawała się być
jeszcze kilka minut temu. Gdy drzwi zamknęły się cicho za mężczyzną opuściła
dłoń, którą do tej pory miękko trzymała na ramieniu syna.
- Przestań się mazać. –
wyszeptała gniewnie – tyle zachodu o jakąś tam dziewuchę.
- Ale mamo! Ona nie jest jakaś
tam! Jest piękna, zjawiskowa, tajemnicza, wspaniała!
- I nie mdleje na Twój widok… -
rzuciła jakby bardziej do siebie, nalewając wina do kryształowego kieliszka. - zgubi
Cię. Jeszcze wspomnisz moje słowa.
- Oj mamo… - zaśmiał się
oglądając wypielęgnowane dłonie. – Przecież sama chciałaś żebym się wreszcie
ustatkował, a przecież przyszła królowa musi być piękna… Co najmniej tak, jak
ty…