Nagroda,
pozytywne wzmocnienie, komplement, głask.
Jak
zwał, tak zwał, ważne żeby było miłe, żeby od tego uśmiech
pojawiał się na twarzy i żeby chciało się żyć i robić dalej
to, co się robiło, żeby łatwiej było widzieć sens i bardziej
wierzyć, że osiągnięcie celu jest możliwe, mimo że
realizacja przychodzi czasem z wielkim trudem.
Jednak
często na pytanie: jak nagradzasz innych/siebie?
Zapada
krępująca cisza. Później wdech i... kupuję... dostaje... tak
mało mam czasu...
Zmaterializowały
nam się te nagrody. Jakby wszystko w życiu było policzalne. Jakby
na wszystko był przepis, wskazówki. Ot, bierzesz, czytasz,
stosujesz i jesteś skazany na sukces. Bez pytań i wątpliwości.
A
ja, niestety, mam wątpliwość...
Bo
skoro wszystko jest takie proste to skąd bierze nam się potrzeba
bycia akceptowanym, docenianym, po co nam informacje zwrotne od
innych ważnych dla nas osób?
Po co w ogóle nam inni?
Czym
w ogóle jest sukces, po czym poznać, że się go osiąga i
od czego zależy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz