Część pierwsza.
Zwykły On, w wieku
bliżej nieokreślonym bo i nie istotnym. Siedzi przed komputerem w
swoim miejscu nieopisanym ale wygodnym. Siedzi i odbywa podróż
między kolejnymi stronami, podstronami, profilami... czyta, śmieje
się i komentuje. Nikogo wokół niego nie ma, nikt się do niego nie
odzywa. Cztery ściany cierpliwie przyjmują każdy wypowiadany na
głos komentarz.
- Co za głupek! Jak
można być takim kretynem! Wyślę to dalej, oni muszą to zobaczyć.
Ogląda, zwiększając
liczbę wyświetleń. Udostępnia, powiększając zasięg. Lajkuje,
żeby nie zostać w tyle. Komentuje, żeby mieć swój udział w
akcji. W końcu to wolność słowa. W końcu, jeśli tyle ludzi
wyraża się na ten temat negatywnie, to nie mogą się mylić.
Wymyśla kolejne zwroty, coraz bardziej dosadne określenia, żeby
zaistnieć.
W internecie ciężko
jest zaistnieć. Trzeba robić coś
naprawdę mocnego. Średniacy giną w tłumie. On nie pomysłu na wybicie się. Czasem może coś mu przyjdzie do głowy, ale
trochę boi się odbioru, nie wie co kumple powiedzą, więc woli
komentować razem z nimi. Grunt to trzymać kurs. Każdy odmieniec
jest odrzucany, on nie chce być odrzucony. Ma swoją grupę, swoich
kumpli. Mają swoje zasady. Ktoś powiedział, że robią źle, phi,
to niech to udowodni. Oni mówią tylko PRAWDĘ, a że prawda czasem
boli to już nie ich problem, nie jego problem. Jak ktoś nie trzyma
ciśnienia to niech idzie się leczyć, cienias jeden. Lajf is
brutal. Koniec, kropka, przetrwają najtwardsi. Zawsze tak było.
Ewolucja do cholery. Trzeba dbać o geny, w końcu nie? A nie
się ciaćkać. Takie słodkie maminsynki zawsze są na końcu
życiowego łańcucha pokarmowego. Trzeba wiedzieć z kim się
trzymać, trzeba znać swoje miejsce. Lepiej się wyśmiewać z
innych, niż być wyśmiewanym. Trzeba się bronić, inaczej zginiesz.
A że czasem jest ostro, no cóż, wszystko ma swoją cenę. Poza
tym ludzie są śmieszni, nie trzeba dużo, żeby wywołać u nich
reakcje. Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Więc będziemy siać
zamęt. Będziemy wywoływać zgorszenie. Będziemy istnieć. Bo
jesteśmy silni, mamy władzę, zresztą spójrzcie na liczby,
spójrzcie, to najważniejszy dowód.
Część druga.
Zwykły On, w wieku
bliżej nieokreślonym bo i nie istotnym. Siedzi przed komputerem, w
swoim miejscu nieopisanym, ale wygodnym. Siedzi i odbywa podróż
między kolejnymi stronami, podstronami, profilami... czyta, śmieje
się i komentuje. Nikogo wokół niego nie ma, nikt się do niego nie
odzywa. Cztery ściany cierpliwie przyjmują każdy wypowiadany na
głos komentarz.
- Co za gnojek! Jak
można być takim chamem! Wyślę to dalej, oni muszą to zobaczyć.
Ogląda, zwiększając
liczbę wyświetleń. Udostępnia, powiększając zasięg. Lajkuje,
żeby nie zostać w tyle. Komentuje, żeby mieć swój udział w
akcji. W końcu to wolność słowa. W końcu, jeśli tyle ludzi
wyraża się na ten temat negatywnie, to nie mogą się mylić. To
działanie na rzecz wspólnego dobra. Używa coraz bardziej dosadnych
określeń, żeby napiętnować niewłaściwe zachowanie innych.
W internecie ciężko
jest utrzymać prządek. Mało kto trzyma
się zasad. Trzeba robić coś
naprawdę, mocnego żeby uzyskać zamierzony efekt.
Grunt to trzymać kurs. Grunt to działać w grupie, wtedy
można coś zdziałać. Mówią przecież tylko
PRAWDĘ, a że prawda czasem boli to już nie ich
problem, nie jego problem. Jak ktoś nie trzyma ciśnienia to niech
skorzysta z pomocy specjalistów. Lajf is brutal.
Trzeba gnojkom pokazać
gdzie ich miejsce, trzeba ich napiętnować. Ktoś wreszcie musi im
pokazać, że robią źle. Muszą to poczuć na własnej skórze.
Trzeba pokazywać tym niedorozwiniętym, zakompleksionym, samotnym
nieudacznikom gdzie ich miejsce. Nie będą bezkarnie rozsiewać nienawiści w
przestrzeni publicznej. Koniec, kropka. Bez
względu na cenę.
Część trzecia.
Zwykły On, w wieku
bliżej nieokreślonym bo i nie istotnym. Siedzi przed komputerem, w
swoim miejscu nieopisanym, ale wygodnym.
Ogląda, czyta, klika,
potem zastanawia się i często żałuje. Więc zaczyna się
ograniczać, zastanawia się zanim obejrzy, zastanawia się zanim coś
napisze. Zastanawia się czy warto. Myśli o efektach. Myśli o celu.
Ostatecznie coraz
częściej wraca do przerwanej gry, pozostaje tylko przy oglądaniu
głupich zdjęć, czasem doczyta to czy owo. Często wyłącza
internet Coraz bardziej ogranicza swoją aktywność.
Myśli o tym, gdzie go
to doprowadzi, nie chciałby być zupełnie poza systemem. Chciałby
być na bieżąco, ale nie za wszelką cenę. Nic za wszelką cenę.
Zastanawia się, co byłoby gdyby głupie teksty czy filmy nie miały
tysięcy odsłon, gdyby setki osób tego nie komentowały, co byłoby
gdyby każdy, zanim coś napisze, wziął dwa głębokie oddechy i
zastanowił się nad celem swojej wypowiedzi. Nad konsekwencjami, nad grupą, której będzie częścią. Zastanowił się co i komu
chce udowodnić. I po co?
Znów spojrzał na
ekran komputera. Dość na dziś.
Epilog.
W psychologii mówimy o
wygaszaniu. Jeśli pewne zachowanie chcemy wyeliminować, to należy
nie udzielać oczekiwanego wzmocnienia np. zainteresowania. Korzystamy z tego mechanizmu
notorycznie w życiu codziennym, gdy podejmujemy próbę
wyeliminowania niechcianych zachowań u domowego czworonoga czy u
dziecka. Robimy też tak wobec osób dorosłych. Brak przewidywanej
reakcji powoduje, chcąc nie chcąc, zmianę w interakcji. Osoba A nie
może zachowywać się tak jak do tego przywykła, skoro osoba B
zachowuje się inaczej niż dotychczas.
Na pierwszy rzut oka
wydaje się zbyt proste, aby mogło być skuteczne w skomplikowanych relacjach między ludzkich. Być może. Jednak, zawsze może to być
pierwszy krok, do poszerzenia samoświadomości, do zrozumienia
motywów własnego działania. Do czegoś nowego. A to już zmiana.
Kurtyna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz