niedziela, 2 sierpnia 2015

Sztuka w trzech odsłonach.


Część pierwsza.

Zwykły On, w wieku bliżej nieokreślonym bo i nie istotnym. Siedzi przed komputerem w swoim miejscu nieopisanym ale wygodnym. Siedzi i odbywa podróż między kolejnymi stronami, podstronami, profilami... czyta, śmieje się i komentuje. Nikogo wokół niego nie ma, nikt się do niego nie odzywa. Cztery ściany cierpliwie przyjmują każdy wypowiadany na głos komentarz.
- Co za głupek! Jak można być takim kretynem! Wyślę to dalej, oni muszą to zobaczyć.
Ogląda, zwiększając liczbę wyświetleń. Udostępnia, powiększając zasięg. Lajkuje, żeby nie zostać w tyle. Komentuje, żeby mieć swój udział w akcji. W końcu to wolność słowa. W końcu, jeśli tyle ludzi wyraża się na ten temat negatywnie, to nie mogą się mylić. Wymyśla kolejne zwroty, coraz bardziej dosadne określenia, żeby zaistnieć.
W internecie ciężko jest zaistnieć. Trzeba robić coś naprawdę mocnego. Średniacy giną w tłumie. On nie pomysłu na wybicie się. Czasem może coś mu przyjdzie do głowy, ale trochę boi się odbioru, nie wie co kumple powiedzą, więc woli komentować razem z nimi. Grunt to trzymać kurs. Każdy odmieniec jest odrzucany, on nie chce być odrzucony. Ma swoją grupę, swoich kumpli. Mają swoje zasady. Ktoś powiedział, że robią źle, phi, to niech to udowodni. Oni mówią tylko PRAWDĘ, a że prawda czasem boli to już nie ich problem, nie jego problem. Jak ktoś nie trzyma ciśnienia to niech idzie się leczyć, cienias jeden. Lajf is brutal. Koniec, kropka, przetrwają najtwardsi. Zawsze tak było. Ewolucja do cholery. Trzeba dbać o geny, w końcu nie? A nie się ciaćkać. Takie słodkie maminsynki zawsze są na końcu życiowego łańcucha pokarmowego. Trzeba wiedzieć z kim się trzymać, trzeba znać swoje miejsce. Lepiej się wyśmiewać z innych, niż być wyśmiewanym. Trzeba się bronić, inaczej zginiesz. A że czasem jest ostro, no cóż, wszystko ma swoją cenę. Poza tym ludzie są śmieszni, nie trzeba dużo, żeby wywołać u nich reakcje. Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Więc będziemy siać zamęt. Będziemy wywoływać zgorszenie. Będziemy istnieć. Bo jesteśmy silni, mamy władzę, zresztą spójrzcie na liczby, spójrzcie, to najważniejszy dowód.

Część druga.

Zwykły On, w wieku bliżej nieokreślonym bo i nie istotnym. Siedzi przed komputerem, w swoim miejscu nieopisanym, ale wygodnym. Siedzi i odbywa podróż między kolejnymi stronami, podstronami, profilami... czyta, śmieje się i komentuje. Nikogo wokół niego nie ma, nikt się do niego nie odzywa. Cztery ściany cierpliwie przyjmują każdy wypowiadany na głos komentarz.
- Co za gnojek! Jak można być takim chamem! Wyślę to dalej, oni muszą to zobaczyć.
Ogląda, zwiększając liczbę wyświetleń. Udostępnia, powiększając zasięg. Lajkuje, żeby nie zostać w tyle. Komentuje, żeby mieć swój udział w akcji. W końcu to wolność słowa. W końcu, jeśli tyle ludzi wyraża się na ten temat negatywnie, to nie mogą się mylić. To działanie na rzecz wspólnego dobra. Używa coraz bardziej dosadnych określeń, żeby napiętnować niewłaściwe zachowanie innych.
W internecie ciężko jest utrzymać prządek. Mało kto trzyma się zasad. Trzeba robić coś naprawdę, mocnego żeby uzyskać zamierzony efekt. Grunt to trzymać kurs. Grunt to działać w grupie, wtedy można coś zdziałać. Mówią przecież tylko PRAWDĘ, a że prawda czasem boli to już nie ich problem, nie jego problem. Jak ktoś nie trzyma ciśnienia to niech skorzysta z pomocy specjalistów. Lajf is brutal.
Trzeba gnojkom pokazać gdzie ich miejsce, trzeba ich napiętnować. Ktoś wreszcie musi im pokazać, że robią źle. Muszą to poczuć na własnej skórze. Trzeba pokazywać tym niedorozwiniętym, zakompleksionym, samotnym nieudacznikom gdzie ich miejsce. Nie będą bezkarnie rozsiewać nienawiści w przestrzeni publicznej. Koniec, kropka. Bez względu na cenę.

Część trzecia.

Zwykły On, w wieku bliżej nieokreślonym bo i nie istotnym. Siedzi przed komputerem, w swoim miejscu nieopisanym, ale wygodnym.
Ogląda, czyta, klika, potem zastanawia się i często żałuje. Więc zaczyna się ograniczać, zastanawia się zanim obejrzy, zastanawia się zanim coś napisze. Zastanawia się czy warto. Myśli o efektach. Myśli o celu.
Ostatecznie coraz częściej wraca do przerwanej gry, pozostaje tylko przy oglądaniu głupich zdjęć, czasem doczyta to czy owo. Często wyłącza internet Coraz bardziej ogranicza swoją aktywność.
Myśli o tym, gdzie go to doprowadzi, nie chciałby być zupełnie poza systemem. Chciałby być na bieżąco, ale nie za wszelką cenę. Nic za wszelką cenę. Zastanawia się, co byłoby gdyby głupie teksty czy filmy nie miały tysięcy odsłon, gdyby setki osób tego nie komentowały, co byłoby gdyby każdy, zanim coś napisze, wziął dwa głębokie oddechy i zastanowił się nad celem swojej wypowiedzi. Nad konsekwencjami, nad grupą, której będzie częścią. Zastanowił się co i komu chce udowodnić. I po co?
Znów spojrzał na ekran komputera. Dość na dziś.

Epilog.

W psychologii mówimy o wygaszaniu. Jeśli pewne zachowanie chcemy wyeliminować, to należy nie udzielać oczekiwanego wzmocnienia np. zainteresowania. Korzystamy z tego mechanizmu notorycznie w życiu codziennym, gdy podejmujemy próbę wyeliminowania niechcianych zachowań u domowego czworonoga czy u dziecka. Robimy też tak wobec osób dorosłych. Brak przewidywanej reakcji powoduje, chcąc nie chcąc, zmianę w interakcji. Osoba A nie może zachowywać się tak jak do tego przywykła, skoro osoba B zachowuje się inaczej niż dotychczas.
Na pierwszy rzut oka wydaje się zbyt proste, aby mogło być skuteczne w skomplikowanych relacjach między ludzkich. Być może. Jednak, zawsze może to być pierwszy krok, do poszerzenia samoświadomości, do zrozumienia motywów własnego działania. Do czegoś nowego. A to już zmiana.

Kurtyna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz