niedziela, 23 listopada 2014

Kim jest Pan S. ?


Stres ma wiele twarzy, jedne znamy lepiej inne trochę gorzej. Najczęściej średnio nas one interesują, gdyż staramy się zwalczyć stres, zniwelować, wyeliminować go zupełnie z życia codziennego, co zwykle kończy się fiaskiem. Dlaczego? Bo jest on nieodłącznym elementem naszego życia i rozwoju i, przykro mi, ale nie ma możliwości wykreślenia go.

Z roli stresu, najważniejsza wydaje się kwestia realnej obrony organizmu przed faktycznym niebezpieczeństwem np. nadjeżdżającym z oszałamiającą prędkością autem, czy plującym pianą, w rozwścieczeniu swym, wielkim psem. Spostrzegamy zagrożenie, maszyneria rusza, zapada szybka decyzja o podejmowaniu walki, ucieczce, czasem o zastygnięciu w bezruchu. Zagrożenie mija, sytuacja staje się opanowana, można powrócić do wykonywania przerwanych zadań. Proste, nie? 
No tak nie do końca...
Dzięki naszym możliwościom poznawczym, zabawa komplikuje się, chociażby z powodu interpretowania/wyobrażania sobie różnych sytuacji jako zagrażających.
Stres stoi na straży naszej strefy komfortu, czyli takiego obszaru działań, czy przestrzeni życiowej, która jest dla nas znana, bezpieczna i przewidywalna. Jeden krok poza granicę i wraz z wzrastającą czujnością rusza ta cała biologiczna maszyneria, jesteśmy w stanie pobudzenia, organizm przygotowany jest na odparcie ataku lub podjęcie natychmiastowej ewakuacji, a tu klops, bo realnego zagrożenia brak... jest natomiast inny twór. Jaki?
Wyobrażony.
Sytuacja w jakiej pojawia się stres jest efektem relacji między osobą a otoczeniem. Relacja ta oceniana jest przez osobę jako trudna, przekraczająca posiadane umiejętności, wiedzę dotyczącą radzenia sobie. Wyniki oceny mogą być trzy.
Relacja może być uznana za wyzwanie, wtedy stres (pobudzenie) jest oczekiwanym kompanem, motywuje do działania. Efektem jest nabywanie nowych doświadczeń, poszerzanie umiejętności, przekraczanie strefy komfortu :).
Może być określona jako zagrożenie, co po wstępnym rozeznaniu się we własnych możliwościach może spowodować zaniechanie działania bądź podjęcie działań obronnych (np. ucieczkę).
Ostatni wariant to stwierdzenie, że zaistniała sytuacja jest krzywdą/szkodą i dotyczyć może np. utraty bliskiej osoby bądź dobrej opinii.
Niestety, nasz mózg, mimo całej swej wspaniałości i genialności, nie odróżnia, czy zagrożenie jest realne czy antycypowane, czy najnormalniej w świecie wyobrażone, czy dotyczy pędzącego na nas stada rozwścieczonych słoni, czy też lęku przed niezdanym egzaminem. On za każdym razem reaguje tak samo, wyrzucając odpowiednie ilości hormonów do krwi, przez co serce nam wali jak młotem, ręce się pocą i trudno usiedzieć w jednym miejscu.
Toteż, pierwszym krokiem do oswojenia stresu jest poznanie go. Zwrócenie uwagi na jego pochodzenie, źródło, wielkość, kolor, zapach. Na jego twarz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz