Bądź
zdarzyło się jeszcze COŚ innego, ale w wymiarach swoich tak
wielkiego, że nie można by przejść obok tego obojętnie, wtedy
wszystko by się zmieniło. Świat byłby inny, człowiek mógłby
się zmienić, miałby podstawy, powody i odpowiednią argumentację.
Ale
zdarzyć się nie chce, bądź zdarza się, ale od wielkiego
dzwonu... zbyt rzadko i zbyt ulotnie aby zapuściło to korzenie, czy
też by możliwe było świadome po przeżywanie. I zostaje znów
szara, naga, rzeczywistość... i myśl, że nigdy nie nadejdzie to
poprawiające życie COŚ, co pozwoli bez wyrzutów sumienia robić
nic i relaksować się oglądając jak drobiny kurzu przemieszczają
się w przestrzeni.
Zastanawiałam
się co powoduje, że owo Coś się nie pojawia. Pierwsze o czym
pomyślałam to fakt, że Coś jest nieokreślone, w związku z tym
natura jego w większości jest nieodgadniona. Spośród rozlicznych
cech, bezsprzecznie posiadanych przez Coś,można w pierwszej
kolejności wymienić tą, stanowiącą o odmienności Coś od stanu
obecnego i dodać, że Coś nie trwa, Coś ma nadejść.
Więc
czekam.... drobiny kurzu fruwają, przychodzi złość i wskazuje na
nie palcem. No dobrze, posprzątam, w końcu, może Coś jest
uczulone na kurz...
Nie
jest. Nadal go nie ma. Zegar wybija kolejną godzinę, czas podjąć
działanie. Dni mijają, wypełniane wykonywaniem codziennych
obowiązków, małe, niby nic nie znaczące złośliwości nadgryzają
dobre samopoczucie, powoli ustępujące miejsca zmęczeniu... Coś
nadal nie przychodzi. Stan faktyczny osiąga kolejny poziom
niezadowolenia. Czasem nawet zapominam wyjrzeć przez okno, aby
sprawdzić, czy Coś przypadkiem nie błądzi po osiedlu. Dokonuję
korekty w myślach: jak będzie chciało, to przyjdzie, znajdzie
drogę, prędzej czy później. Mam nadzieję...
I
tak powoli mijają kolejne dni, miesiące, lata... zadania są
wykonywane, plany realizowane, czasem nawet uda się spełnić takie
czy inne marzenie, ale Coś jak nie było tak nie ma.
Czegoś
stale brakuje... zwykle do pełni szczęścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz