Kropka usiadła cicho w głębokim fotelu robiąc wszystko by aromat
zaparzonej kawy odgrodził ją od codzienności. To miała być jedna z tych samotnych
chwil wypełnionych po brzegi przyjemnością. Ledwo zdążyła poczuć kojące ciepło
pluszu, którym wymoszczony był fotel, usłyszała pukanie do drzwi. Niechętnie
podniosła się i rzucając tęskne spojrzenie na mebel poczłapała by otworzyć. Za
progiem stała Ona. Ona kiwnęła głową na dzień dobry i nie czekając zbytnio na
zaproszenie do środka weszła uśmiechając się przymilnie.
- Ojej, ojej, czy ci przeszkadzam? – padło, lecz głos,
który to wypowiedział wcale nie zamierzał ani przepraszać, ani przejmować się
przerwaną samotnością, a już na pewno nie brał pod uwagę możliwości wycofania
się.
Ona rozsiadła się i rozglądała po wnętrzu, które znała
dobrze, ale w zaaferowaniu swoim nigdy nie poznała naprawdę. Nastąpiła Cisza, z
tych złośliwych, co to szczypią w udo i mówią „Bądź grzeczna! Zaproponuj kawę,
herbatę, obiad, przekąskę, ciasto, deser, spacer, metry kwadratowe, co tylko
trzeba!”
- Kawy? – zabrzmiało w przestrzeni.
- Nie nie, dziękuję, nie chcę sprawiać problemu, wiesz…
- To herbaty?
- Oj nie, nie, nie kłopocz się.
- Może coś zimnego?
- Och n… skoro nalegasz, to kawę poproszę…
- Tak… - nalegam, dopowiedziała zmęczona myśl, która z
żalem złożyła swój hamak i poszła utartą ścieżką by oznajmić wszystkim
pozostałym, że trzeba się ruszyć, bo przy zabawie z wrzątkiem powinno działać
trochę więcej neuronów niż te pozostające na posterunku.
- Co słychać? – zapytała Kropka, Cisza była zachwycona
ilością skromnej grzeczności i taktu.
- Ach no wiesz… - potok słów następujący po tych niewinnie
wypowiedzianych wyrazach zalał wszystko topiąc bezdusznie próbę zrozumienia
faktycznego przekazu. Kropka natomiast boksowała się z chęcią wyjścia z
własnego domu i pozostawienia Jej z gotującą się w czajniku wodą. Coś jednak
mówiło, że powinna zostać. Została. Podała kubek, talerzyk, zawartość. Ta
niedobrana para kuchennej galanterii miała w sobie więcej sensu niż kolejno
wylewane słowa. Kropka słuchała. To jedyne co udawało się jej robić w miarę
dobrze. Mówienie zawsze związało się ze zbyt dużym ryzykiem. Dziś nie miała
ochoty na ryzyko.
Czas postanowił współpracować. Zamykając za Nią drzwi,
Kropka drżącą ręką przekręciła klucz w zamku. Łapczywie wciągnęła powietrze,
które nadal trąciło cudzą obecnością. To nic. Zaraz będzie lepiej. Weszła do
łazienki by zmyć z twarzy resztki monologu, którego nikt poza nią nie słucha.
Taką ma wyłączność. Niestety.
Ochlapała twarz wodą. Spojrzała w lustro.
- Nie chcę więcej tego słuchać, koniec z tym – powiedziała
z wyrzutem do swojego odbicia, a ono spochmurniało i zmarszczyło brwi.
Wpatrywało się w Kropkę spojrzeniem pełnym wyczekiwania, a gdy nic się nie
stało postanowiło się odezwać.
- Jesteś odpowiedzialna za to, co oswoiłaś. Za to, co stało
się częścią twojego życia, częścią ciebie.
Kropka zastanowiła się chwilę, już miała powiedzieć, że to
nie prawda, że każdy jest odpowiedzialny sam za siebie, że nie będzie
odpowiadać za czyjeś działania, za pomysły na życie, za gniew, zgorzknienie i
trujące poczucie krzywdy. Była gotowa przekonywać, że nie ma przecież na to
żadnego wpływu, ale nie powiedziała nic. Milczała na zgodę.
Muszę być bardziej ostrożna na przyszłość – pomyślała i
uśmiechnęła się smutno do własnego odbicia, które tym razem zadowolone pokiwało
twierdząco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz