No dobra. Pierwsze cztery tygodnie jakoś minęły. Nawet nie
było tak strasznie jak mówili. Lekka nuta dumy z tego, że sobie poradziliście
unosi się w powietrzu wespół zespół z poirytowaniem jakim pozwalacie sobie
reagować na te wszystkie lepiej wiedzące ciotki. Tożsamość rodzicielska
kształtuje się powoli… i dobrze.
Maluch widzi dużo lepiej, potrafi wodzić wzrokiem za
pokazywanym przedmiotem. Od 3 tygodnia reaguje na głos matki, od 6 na jej twarz.
Pierwszym małym momentem przełomowym jest 2 miesiąc życia
dziecka, kiedy zaczyna ono reagować na otoczenie. Roboczo określiłabym to
narodzinami społecznymi dlatego, że uśmiech dziecka zaczyna być
odpowiedzią na obecność innych osób w pobliżu, nie jest już tylko i wyłącznie
sygnałem doświadczania fizjologicznego błogostanu. Dziecko w interakcji z
dorosłym może odzwierciedlać jego wyraz mimiczny, będzie reagować na dotyk,
mówienie do niego, na dźwięki, które będą rozlegać się wokół.
W 2 miesiącu życia pojawiają się przejawy złości, radości,
smutku i strachu czyli mamy już niemal całą gamę podstawowych emocji.
Przejawy radości, złości i smutku w sposób stały pojawiają
się około 10 tygodnia życia dziecka. To jest połowa trzeciego miesiąca.
Dodatkowo w tym czasie dziecko zaczyna rozróżniać u innych osób przejawy lęku,
złości i smutku. Dodatkowo częściej reaguje na przejawy gniewu i strachu, w
mniejszym zakresie na radość.
Oczywiście nie nadaje im znaczenia, nie rozumie ich, to nie
ten moment rozwojowy. Niemniej jednak ważne jest, by mieć świadomość, że dziecko
widzi, rozróżnia i odczuwa emocje, które pojawiają się w nim oraz emocje, które
unoszą się wokół niego. To, że dziecko nie reaguje aktywnie na wydarzenia wokół, nie znaczy, że nie ma to na nie wpływu, wręcz przeciwnie, ma i to taki
sam jak na nas dorosłych, a może i większy, bo tego nie rozumie i często doświadcza
jako zagrożenie odczuwając niepokój.
W czwartym miesiącu życia do emocjonalnej ekipy dołącza
zdziwienie. Dziecko rozpoczyna również odróżniać osoby znane, bliskie od
obcych.
W piątym miesiącu dziecko do wszystkich dorosłych odnosi
się pozytywnie, chętnie nawiązując z nimi kontakt, który jest źródłem przyjemnych
doznań.
Od 2 do 5 miesiąca życia trwa faza normalnej symbiozy
(M.Mahler) co to znaczy? W najkrótszym skrócie: ja i mama to jedno. Nowością jest
to, że jest w ogóle jakaś mama (ktoś zewnętrzny). Dziecko rozumuje tak: jest
mama jest przyjemnie, mama jest dobra, ja jestem dobry, świat jest dobry; jest nieprzyjemnie,
mama jest zła, ja jestem zły, świat jest zły. Proste, prawda?
Na tym etapie rozwoju ważne jest,
aby odpowiadać na potrzeby, które sygnalizuje dziecko. Rady typu: zostaw niech się wypłacze, musisz przyzwyczajać i nie
biegać na każde zawołanie, nie noś bo się przyzwyczai są… hmm… dość
kontrowersyjne.
Dlaczego? Po pierwsze dziecko nie ma poczucia czasu, nie
orientuje się zbytnio w przestrzeni, dla niego istnieje, na razie, tylko to co
widzi, a jak coś znika z pola widzenia to tego niema. Dopiero ok. 10 miesiąca
zaczyna pojawiać się tzw. stałość obiektu czyli przeświadczenie, że rzeczy i ludzie
istnieją nawet gdy ich nie widzimy, więc jeśli młodszemu szkrabowi mama znika z pola widzenia, to jej nie ma i już.
Jak pisałam poprzednio (alien...) od urodzenia przez mniej więcej przez
cały pierwszy rok życia kształtuje się podstawowa ufność, w ramach której
powstaje przeświadczenie, że gdy jest źle, to na pewno pojawi się ktoś kto
pomoże. A jeśli dziecko pozostawiamy by się wypłakało i z tego płaczliwego
zmęczenia zasnęło to czego go wtedy uczymy? Poza tym, że nie warto sygnalizować
potrzeb bo i tak nikt nie przyjdzie…
Oczywiście, inaczej będziemy reagować na dwu-, trzymiesięcznego
malca, a inaczej na takie pięciomiesięczne niemowlę. Do tego młodszego poszłabym
od razu, do tego starszego po 5 sekundach :) Trzeba przyznać, dla własnego zdrowia psychicznego, nie
zawsze jesteśmy w stanie reagować natychmiast na sygnalizowane przez dziecko
potrzeby, niemniej jednak zawsze można np. zacząć do niego mówić, w końcu
bardzo wcześnie rozpoznaje głos matki i tenże może działać kojąco. Każdy sposób na, w miarę szybkie,
ukojenie pojawiającego się niepokoju jest dobre.
Odraczanie gratyfikacji – umiejętność czekania na
zaspokojenie potrzeby (czyli np. niereagowanie od razu na płacz dziecka) jest
umiejętnością ważną i dobrze jest uczyć
tego swoją latorośl, tylko czy aby koniecznie w ciągu pierwszych sześciu
miesięcy jego życia? Dziecko ma dość ograniczone możliwości komunikowania tego
co się z nim dzieje, dlatego może warto to odraczanie trochę odroczyć. Zresztą
dzieje się to po części naturalnie, w końcu do karmienia trzeba się przygotować,
gdy dziecko zaczyna przyjmować stałe pokarmy to również czas do otrzymania
posiłku ulega wydłużeniu, gdy zaczyna interesować się zabawkami też musi
poczekać, aż ktoś poda mu grzechotkę, którą akurat się zainteresowało.
Warto zwrócić uwagę na to, jak reagujemy na
sygnalizowane potrzeby dziecka. Być może jest ono przytulane tylko wtedy gdy
zapłacze i wtedy będzie płakać zawsze gdy będzie chciało pobyć z opiekunem, być
może płacz jest jedynym sposobem na zwrócenie na siebie uwagi opiekuna, wtedy
będzie często płakać, nie ma innego opcji.
Ważne jest zatem inicjowanie kontaktu z maluchem wtedy, gdy jest w dobrym nastroju, gdy np. bawi się jakąś zabawką. Dzięki temu dziecko nie nauczy się, że tylko płacz przywołuje opiekuna. Warto również pamiętać, że początkowo dziecko poznaje świat głównie na naszych rękach. Wiadomo, że z wysokości lepiej widać, dlatego czasem warto zastanowić się, o co może chodzić maluchowi domagającemu się noszenia, czy będzie to bliskość fizyczna opiekuna czy może lepszy widok?
I tak powoli zbliża się szósty miesiąc życia dziecka, który
rozpoczyna ważny czas w rozwoju malucha, ale o tym później…
Cały czas piszę o mamie, bo zwykle jest tak, że to matka
sprawuje opiekę nad niemowlakiem, jednak żeby być sprawiedliwą, muszę napisać,
że chodzi w sumie o każdą osobę, która zajmuje się dzieckiem.
Ważne jest aby
zestaw osób opiekujących się dzieckiem był stały, wrażliwy na jego potrzeby i pozytywnie nastawiony oczywiście :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz