Koniec lutego to
spokojny czas. Tłusty czwartek za nami, karnawał za nami. O noworocznych
postanowieniach mało kto pamięta. A już na pewno nikt o nich nie pisze. Z
jednej strony dlatego, że wszyscy ci, którzy mieli, już napisali w okresie
grudniowo-między świątecznym. Pozostali pisali w styczniu o tym, jak to bardzo
mają je w poważaniu. Ktoś jeszcze nieśmiało wspominał o nich w najbardziej
depresyjny poniedziałek roku… Noworoczne postanowienia odeszły do lamusa.
Ripostujesz
teraz pod nosem? Czy może raczej zastanawiasz się co się stało z Twoim
noworocznym postanowieniem?
Z dużym
zaciekawieniem przeglądałam posty nawołujące do określenia swoich celów na ten
rok. W spore zadziwienie wpędziły mnie te wszystkie plany i harmonogramy
proponowane przez autorów, które swoim wypełnionym istnieniem mają pełnić rolę
motywatora lub wyrzutu sumienia (jak kto woli). Nie sądziłam, że cała
noworocznopostanowieniowa otoczka jest już tak bardzo rozwinięta.
W pewnym
momencie, jako bierny odbiorca tych czy innych treści, poczułam przesyt. Przed
wrzuceniem prania do pralki zastanawiałam się, czy nie wyskoczy stamtąd jakaś
kolejna lista rad, mających na celu uformowanie ze mnie najzajebistszej wersji
mnie, takiej super de luxe. Bo przecież skupienie na własnym rozwoju,
nieustanne poprawianie siebie jest, delikatnie mówiąc, wskazane. Toteż w wielu
miejscach znaleźć można wiele rad typu: przestań, skończ, zmień. Moje ulubione
to: myśl pozytywnie, przestań się oskarżać, pilnuj ustalonych celów i najlepsza
z możliwych: ignoruj wewnętrznego krytyka. Najlepiej na niego nakrzycz :)
Koncepcja
wewnętrznego krytyka jest zbieżna z bernowskimi stanami ja, gdzie będzie mu
odpowiadał Rodzic Krytyczny. Pochodzenie zbieżne, funkcja i przejawy również,
ale podejście… podejście wydaje się być zgoła inne.
Bo gdyby się tak
dłużej nad tym zastanowić, to rady, którymi pozwalamy się zalewać, nie tylko na
przełomie roku, wydają się pochodzić przede wszystkim z Rodzica Normatywnego
(czy też są domeną Wewnętrznego Krytyka – jak kto woli). Wytyczne formułowane w
formie rad, czy też nie posiadających zakresu tolerancji zasad, stanowią
wskazówki, których należy się sztywno trzymać by osiągnąć zamierzony cel. W
całym tym procesie zmiany jest tyle samokontroli i przymusu, że każdy
wymagający (krytyczny, surowy) rodzic pękałby z dumy, wszak do celu podąża się
drogą trudną i pełną wyrzeczeń. Samo dokonywanie wyboru i opracowywanie
noworocznego postanowienia unurzane jest często w wewnętrznym przymusie po samą
szyję, a całości dopełnia piękna lista, na którą można od czasu do czasu zerkać
i motywować się do pracy przy każdym spojrzeniu. Skąd na to wszystko wziąć
energię? Nie mam pojęcia.
W trakcie
ostatniej postanowieniowej nagonki trafiłam na krótką rozmowę z Andrzejem
Piasecznym. Oczywiście został zapytany o to, jakie ma postanowienia itd.
Odpowiedział krótko, że postanowienia noworoczne są dla słabych ludzi, że on
jak coś chce zmienić, to robi to i już. Proste prawda?
Bez
przeszukiwania blogów, forów, bez dyskusji przy kawie czy wrzucania na fb listy
nowoprzyjętych zasad. Bo jeśli potrzebuję zmiany, to JA jej potrzebuję, to MOJA
zmiana. Sęk w tym, że rzadko rozmawiamy SAMI ZE SOBĄ na tyle szczerze, żeby
ustalić co tak faktycznie jest potrzebne nam do szczęścia. Druga sprawa, która
się nasuwa to te rozdmuchane dążenie do perfekcji, dbanie o rozwój,
eliminowanie własnych wad. Tylko nie bardzo rozumiem po co to wszystko?
Przecież to brak akceptacji dla samego siebie jak w pysk strzelił, pożywka dla
samokrytykowania się jak się patrzy…
Stawanie się
lepszą wersją siebie to też niezła farsa. Lepsza wersja siebie? A ta obecna
jest zła? Dlaczego? Z jakiego powodu? Kto tak twierdzi? Ten w środku, co zwykle
krytykuje wszystkie podejmowane działania? A czyje to są słowa? Kto tak zwykł
do ciebie mówić? I dlaczego stale mu na to pozwalasz, skoro psuje ci to nastrój
i odbiera chęci do działania?
No właśnie.
Rodzic
Normatywny jest nam potrzebny do właściwego funkcjonowania w społeczeństwie.
Jego zaplecze stanowią normy i zasady wtłaczane nam przez bliższych i dalszych
dorosłych przez całe nasze życie. To zbiór drogowskazów, dzięki którym jesteśmy
w stanie oceniać dziejącą się rzeczywistość, tworzymy opinie, sądy,
przekonania. Jak można to wyeliminować ze swojego życia? Ignorować? To tak
jakby wyrzucić całą przeszłość do kosza i iść w życie lekko i beztrosko by za
chwilę zacząć popełniać błędy, których łatwo można było by uniknąć gdyby
skorzystać z nabytego wcześniej doświadczenia. Problem zaczyna się gdy ten
kawałek naszego funkcjonowania otrzymuje zbyt dużo energii, gdy zbyt mocno się
na nim skupiamy.
Dlatego istotne
jest regularne odnoszenie się do teraźniejszości, do przeżywanego właśnie tu i
teraz, oraz do własnych pragnień. Własnych, nie tych zapożyczonych od innych.
I tak zataczając
spore koło możemy ponownie wrócić do noworocznych postanowień i zamknąć ten
jakże interesujący temat zgrabnym podsumowaniem odpowiadając na niepostawione
wprost pytanie.
Noworoczne
postanowienia nie stają się elementem nowej rzeczywistości bo:
1. są zapożyczone, a ich zapożyczenie jest tak
dalekie od potrzeb, że się z nimi mija, pewnie o lata świetlne,
2.
prawdziwe potrzeby siedzą cicho w kącie i tracą
resztki nadziei, że kiedykolwiek, ktokolwiek na nie spojrzy,
3.
bez odniesienia do prawdziwych potrzeb energia
potrzebna na wprowadzanie zmian kończy się zastraszająco szybko, głównie
marnotrawiona na przełamywanie niechęci i pilnowanie grafiku,
4.
warunków do spełnienia i planów do zrealizowania
jest tak dużo, że brakuje czasu na rozkoszowanie się leniwym wieczorem przed
telewizorem, czy inne małe przyjemności, a jak brak przyjemności to brak
energii do pracy – wiadomo, z niewolnika nie zrobisz efektywnego pracownika,
5.
twierdzisz, że musisz zapisywać swoje plany i
wracać do tej kartki regularnie żeby pamiętać. Daj się na spokój to nie
realizuje twoich prawdziwych celów,
6.
twierdzisz, że musisz dzielić się planami z
innymi, by cię motywowali, kontrolowali twoje postępy czy też robili inne tego
typu rzeczy. Ty weź się i zobacz co z Twoim Rodzicem! Poszedł na piwo? A może
siedzi i patrzy, z wyrazem satysfakcji na twarzy, wzmacniając negatywne uwagi,
jakie dostajesz od innych? Szczwana bestia…
7. Twoje cele nie są zbieżne z potrzebami i
pragnieniami, dlatego będziesz się sabotować, odraczać, wynajdywać przeszkody i
co tam jeszcze można robić żeby nic nie robić, a to świetna pożywka do krytyki
siebie,
8.
coś bardzo chcesz zmienić, ale nie wiesz co. Daj
się na spokój, jak potrzeba zmiany zapuka do Twoich drzwi, to będziesz bardzo
dobrze wiedzieć, co Cię uwiera,
9.
wiesz co chcesz zmienić, ale nie wiesz jak…
serio? Nie wiesz w jakim życiu byłoby Ci przyjemniej?
Ktoś mógłby
stwierdzić, że sprawa nie jest tak prosta jak się wydaje, a tekst nie
wyczerpuje tematu. I pewnie miałby rację. On i jego zdegustowany, szukający
elementów do skrytykowania Rodzic Normatywny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz