wtorek, 28 lutego 2017

Agonia noworocznych postanowień, czyli o tym dlaczego znów zostało po staremu.





Koniec lutego to spokojny czas. Tłusty czwartek za nami, karnawał za nami. O noworocznych postanowieniach mało kto pamięta. A już na pewno nikt o nich nie pisze. Z jednej strony dlatego, że wszyscy ci, którzy mieli, już napisali w okresie grudniowo-między świątecznym. Pozostali pisali w styczniu o tym, jak to bardzo mają je w poważaniu. Ktoś jeszcze nieśmiało wspominał o nich w najbardziej depresyjny poniedziałek roku… Noworoczne postanowienia odeszły do lamusa.
Ripostujesz teraz pod nosem? Czy może raczej zastanawiasz się co się stało z Twoim noworocznym postanowieniem?

Z dużym zaciekawieniem przeglądałam posty nawołujące do określenia swoich celów na ten rok. W spore zadziwienie wpędziły mnie te wszystkie plany i harmonogramy proponowane przez autorów, które swoim wypełnionym istnieniem mają pełnić rolę motywatora lub wyrzutu sumienia (jak kto woli). Nie sądziłam, że cała noworocznopostanowieniowa otoczka jest już tak bardzo rozwinięta.
W pewnym momencie, jako bierny odbiorca tych czy innych treści, poczułam przesyt. Przed wrzuceniem prania do pralki zastanawiałam się, czy nie wyskoczy stamtąd jakaś kolejna lista rad, mających na celu uformowanie ze mnie najzajebistszej wersji mnie, takiej super de luxe. Bo przecież skupienie na własnym rozwoju, nieustanne poprawianie siebie jest, delikatnie mówiąc, wskazane. Toteż w wielu miejscach znaleźć można wiele rad typu: przestań, skończ, zmień. Moje ulubione to: myśl pozytywnie, przestań się oskarżać, pilnuj ustalonych celów i najlepsza z możliwych: ignoruj wewnętrznego krytyka. Najlepiej na niego nakrzycz :)

Koncepcja wewnętrznego krytyka jest zbieżna z bernowskimi stanami ja, gdzie będzie mu odpowiadał Rodzic Krytyczny. Pochodzenie zbieżne, funkcja i przejawy również, ale podejście… podejście wydaje się być zgoła inne.
Bo gdyby się tak dłużej nad tym zastanowić, to rady, którymi pozwalamy się zalewać, nie tylko na przełomie roku, wydają się pochodzić przede wszystkim z Rodzica Normatywnego (czy też są domeną Wewnętrznego Krytyka – jak kto woli). Wytyczne formułowane w formie rad, czy też nie posiadających zakresu tolerancji zasad, stanowią wskazówki, których należy się sztywno trzymać by osiągnąć zamierzony cel. W całym tym procesie zmiany jest tyle samokontroli i przymusu, że każdy wymagający (krytyczny, surowy) rodzic pękałby z dumy, wszak do celu podąża się drogą trudną i pełną wyrzeczeń. Samo dokonywanie wyboru i opracowywanie noworocznego postanowienia unurzane jest często w wewnętrznym przymusie po samą szyję, a całości dopełnia piękna lista, na którą można od czasu do czasu zerkać i motywować się do pracy przy każdym spojrzeniu. Skąd na to wszystko wziąć energię? Nie mam pojęcia.

W trakcie ostatniej postanowieniowej nagonki trafiłam na krótką rozmowę z Andrzejem Piasecznym. Oczywiście został zapytany o to, jakie ma postanowienia itd. Odpowiedział krótko, że postanowienia noworoczne są dla słabych ludzi, że on jak coś chce zmienić, to robi to i już. Proste prawda?
Bez przeszukiwania blogów, forów, bez dyskusji przy kawie czy wrzucania na fb listy nowoprzyjętych zasad. Bo jeśli potrzebuję zmiany, to JA jej potrzebuję, to MOJA zmiana. Sęk w tym, że rzadko rozmawiamy SAMI ZE SOBĄ na tyle szczerze, żeby ustalić co tak faktycznie jest potrzebne nam do szczęścia. Druga sprawa, która się nasuwa to te rozdmuchane dążenie do perfekcji, dbanie o rozwój, eliminowanie własnych wad. Tylko nie bardzo rozumiem po co to wszystko? Przecież to brak akceptacji dla samego siebie jak w pysk strzelił, pożywka dla samokrytykowania się jak się patrzy…
Stawanie się lepszą wersją siebie to też niezła farsa. Lepsza wersja siebie? A ta obecna jest zła? Dlaczego? Z jakiego powodu? Kto tak twierdzi? Ten w środku, co zwykle krytykuje wszystkie podejmowane  działania? A czyje to są słowa? Kto tak zwykł do ciebie mówić? I dlaczego stale mu na to pozwalasz, skoro psuje ci to nastrój i odbiera chęci do działania?
No właśnie.

Rodzic Normatywny jest nam potrzebny do właściwego funkcjonowania w społeczeństwie. Jego zaplecze stanowią normy i zasady wtłaczane nam przez bliższych i dalszych dorosłych przez całe nasze życie. To zbiór drogowskazów, dzięki którym jesteśmy w stanie oceniać dziejącą się rzeczywistość, tworzymy opinie, sądy, przekonania. Jak można to wyeliminować ze swojego życia? Ignorować? To tak jakby wyrzucić całą przeszłość do kosza i iść w życie lekko i beztrosko by za chwilę zacząć popełniać błędy, których łatwo można było by uniknąć gdyby skorzystać z nabytego wcześniej doświadczenia. Problem zaczyna się gdy ten kawałek naszego funkcjonowania otrzymuje zbyt dużo energii, gdy zbyt mocno się na nim skupiamy.
Dlatego istotne jest regularne odnoszenie się do teraźniejszości, do przeżywanego właśnie tu i teraz, oraz do własnych pragnień. Własnych, nie tych zapożyczonych od innych.
I tak zataczając spore koło możemy ponownie wrócić do noworocznych postanowień i zamknąć ten jakże interesujący temat zgrabnym podsumowaniem odpowiadając na niepostawione wprost pytanie.


Noworoczne postanowienia nie stają się elementem nowej rzeczywistości bo:
1.       są zapożyczone, a ich zapożyczenie jest tak dalekie od potrzeb, że się z nimi mija, pewnie o lata świetlne,
2.      prawdziwe potrzeby siedzą cicho w kącie i tracą resztki nadziei, że kiedykolwiek, ktokolwiek na nie spojrzy,
3.      bez odniesienia do prawdziwych potrzeb energia potrzebna na wprowadzanie zmian kończy się zastraszająco szybko, głównie marnotrawiona na przełamywanie niechęci i pilnowanie grafiku,
4.      warunków do spełnienia i planów do zrealizowania jest tak dużo, że brakuje czasu na rozkoszowanie się leniwym wieczorem przed telewizorem, czy inne małe przyjemności, a jak brak przyjemności to brak energii do pracy – wiadomo, z niewolnika nie zrobisz efektywnego pracownika,
5.      twierdzisz, że musisz zapisywać swoje plany i wracać do tej kartki regularnie żeby pamiętać. Daj się na spokój to nie realizuje twoich prawdziwych celów,
6.      twierdzisz, że musisz dzielić się planami z innymi, by cię motywowali, kontrolowali twoje postępy czy też robili inne tego typu rzeczy. Ty weź się i zobacz co z Twoim Rodzicem! Poszedł na piwo? A może siedzi i patrzy, z wyrazem satysfakcji na twarzy, wzmacniając negatywne uwagi, jakie dostajesz od innych? Szczwana bestia…
7.      Twoje cele nie są zbieżne z potrzebami i pragnieniami, dlatego będziesz się sabotować, odraczać, wynajdywać przeszkody i co tam jeszcze można robić żeby nic nie robić, a to świetna pożywka do krytyki siebie,
8.      coś bardzo chcesz zmienić, ale nie wiesz co. Daj się na spokój, jak potrzeba zmiany zapuka do Twoich drzwi, to będziesz bardzo dobrze wiedzieć, co Cię uwiera,
9.      wiesz co chcesz zmienić, ale nie wiesz jak… serio? Nie wiesz w jakim życiu byłoby Ci przyjemniej?

Ktoś mógłby stwierdzić, że sprawa nie jest tak prosta jak się wydaje, a tekst nie wyczerpuje tematu. I pewnie miałby rację. On i jego zdegustowany, szukający elementów do skrytykowania Rodzic Normatywny.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz