WHO
definiuje przemoc jako celowe użycie siły fizycznej
(przemoc fizyczna) lub władzy, sformułowane jako groźba
(przemoc psychiczna) lub rzeczywiście użyte, skierowane
przeciwko samemu sobie (autoagresja), innej osobie, grupie lub
społeczności, które albo prowadzi do albo z którym wiąże się
wysokie prawdopodobieństwo spowodowania obrażeń cielesnych,
śmierci, szkód psychologicznych, wad rozwoju lub braku elementów
niezbędnych do normalnego życia i zdrowia ".
W
kontekście każdego zachowania przemocowego łatwo odnajdziemy
sprawcę i ofiarę. Paradoksalnie zdarza nam się zapominać o tym,
że obie te role może pełnić jedna i tak sama osoba...
Nie,
nie zrobiłem jej nic złego. Mogła przecież wyjść. Nie związałem
jej przecież. Powiedziałem tylko, że ją wywiozę za granicę i
sprzedam jak będzie stawiać opór...I że niby ona tak się bała?
Że to tak podziałało? Przecież to jest śmieszne. Nie wierzę,
ona musiała też chcieć. Została przecież do rana. (...) No
dobra, może to było zastraszenie. Ale wtedy tak o tym nie myślałem,
w ogóle nie wiem co myślałem. No dobra, zgodzę się, jest tam i
trochę mojej winy... no niech będzie, może i więcej niż trochę.
Ale co ona sobie myślała, kiedy wsiadała wieczorem do auta z dwoma
obcymi facetami? Że będziemy oglądać tv i pić herbatę?
Z myślą o autoagresji jako pierwszy pojawia się obraz człowieka
z pociętym ramieniem, w bliznach, z bólem oczach. Takie
skojarzenie.
Warto pamiętać, że w całym spektrum zachowań autoagresywnych
znajduje się miejsce dla, na pierwszy rzut oka niewinnych, zachowań
ryzykownych. Bo czy nie podejmujemy ryzyka przechodząc/przejeżdżając
na czerwonym świetle, lub przebiegając przez ulicę przez pędzącym
autem? Jak inaczej nazwać można przypadkowy seks z nieznaną osobą i/lub
bez zabezpieczenia? A nadużywanie alkoholu czy narkotyków, nie jest
balansowaniem na granicy ryzyka? Jak nazwać skąpy strój, stanowiący
kreację na sobotnią imprezę, wsiadanie do auta z dopiero co
poznanym mężczyzną,, czy samotne powroty nocą w co najmniej
nieciekawych okolicach?
To wszystko można wrzucić do jednego pudła z napisem: zachowania
ryzykowne. Zachowania, które mogą, ale NIE muszą powodować
dotkliwych konsekwencji, za to mogą, niestety, być interpretowane jako
zaproszenie do gry...
Ja
wiem, koleżanka zawsze mi powtarzała, że musimy na siebie uważać.
Ona zawsze miała całą listę różnych rad, nawet nie wiem skąd
to brała. Tylko, że tamten facet naprawdę był fajny. Trochę
popiliśmy, zrobiło się późno, musiałam wracać do domu, a nie
mogłam znaleźć kumpelki. Zaproponował, że mnie odwiozą, mieli
jedno wolne miejsce w aucie. Taki był uroczy, wszyscy byliśmy
pijani, no poza kierowcą. Odwieźli mnie do domu. Potem dałam znać
kumpelce, że wróciłam, strasznie na mnie nakrzyczała... Dopiero
potem uświadomiłam sobie, co tak naprawdę zrobiłam. Ja i czterech
obcych facetów. Nie miałabym żadnych szans. Tym razem mi się
udało.
Co by się stało, gdybyśmy zakończyli polowanie na czarownice? Co
by się podziało, gdybyśmy w takich sprawach przestali być
sędziami, gdyby skończyło się ferowanie wyroków i surowe
ocenianie? Gdyby zniknęło z rozmów i dyskusji, tak publicznych
jak i prywatnych, przerzucanie się odpowiedzialnością, wzajemne
szczucie i szufladkowanie, na tych co rację mają i tych, co im jej z
powodu odmiennych poglądów braknie. Jak wyglądałby nasz świat,
gdybyśmy starali się zrozumieć, tych dobrych i tych złych, tych
skrzywdzonych i tych krzywdzących, i wszystkim im próbowali tylko
pokazać, w którym miejscu coś poszło nie tak. Gdzie trzeba coś
zmienić, żeby dotychczasowe błędy już się nie powtarzały?
Co by się wtedy stało?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz