środa, 16 stycznia 2019

Styczeń. Słowo.


Kolory zawirowały wokół. W sumie to nie wszystkie – bo zima. W sumie to całkiem niewiele – bo noc. Tak naprawdę to tylko kilka. Może ze dwa czy trzy – bo to taki styczeń. Uśmiechnęła się do tej chorej dokładności, która czasem domagała się swojego kawałka rzeczywistości jak dziecko cukierka.
 
Kilka kolorów zawirowało w przestrzeni. Gdyby były słowami, padłyby już ze zmęczenia od odmieniania przez wszystkie przypadki tam i nazad. Tyle, że porównanie jest dosyć kiepskie, bo słowa się nie męczą. Słowa się nie nudzą. Słowa się nie zużywają. Słowa układają się w ścisłą strukturę i często powtarzane wżerają się w mózg. Potem moszczą sobie małe mieszkanka, w których stawiają kanapę z telewizorem i zjadając jakieś myśli, które zbytnio się nie przyjęły, interpretują rzeczywistość. Słowa dbają o niezmienność, bo zmiany zmuszają je do mniejszej lub większej aktywności o charakterze, za którym nie przepadają. Zmuszają je na ten przykład do opisywania, obrazowania, do odzwierciedlania rzeczywistości taką jaką ona jest. Słowa natomiast nie przepadają za odzwierciedlaniem czegokolwiek, bo to wymaga przyjmowania rzeczywistości taką jaką jest. Wolą kreować. Przepuszczać przez swój własny pryzmat. Przez pryzmat armii słów, które już kiedyś zostały powiedziane, wyszeptane, wykrzyczane. Słów, które wryły się w pamięć, serce i każdy mięsień, który reagował napięciem na brzmienie głosu, zbyt bliskiego i władczego by kazać mu się zamknąć.

- Znów te słowa – pomyślała patrząc na klawiaturę.
- „Znów ten styczeń” – wybrzmiała myśl, która była bardziej zorientowana w przeszłych wydarzeniach.

Spojrzała w kalendarz. Kartki przebiegały gładko między palcami, jakby też miały interes w znalezieniu jakiejś odpowiedzi, która tłumaczyłaby całe to szaleństwo.

- Tak, znów ten styczeń… może to wina pogody? A może to przez tą kumulację trudnego czasu? Może ludzie przeżarci nadmiarem dobroci, słodkości, miłości i pierników, przesiąknięci lękiem przed rozpoczynającym się nowym, przed realizacją tych wszystkich wyśrubowanych postanowień muszą odreagować? W końcu wszechświat dąży do równowagi. Nie może być tylko słodko i cukierkowo. W końcu każda burza oczyszcza… atmosferę na przykład.
- „Lubię gdy tak kombinujesz, tak uzasadniasz nie wiadomo po co, tak próbujesz znaleźć wyjaśnienie zadowalające wszystkich ” – powiedział głos, który wiedział więcej. – „A przecież dobrze wiesz, jak jest naprawdę…”
- Chyba wiem… - wyszeptała wystarczająco cicho by nikt zainteresowany jej nie usłyszał.

W rogu pokoju ruszyło się powietrze. Ciemna postać z ulgą wstała z fotela i ruszyła w kierunku drzwi. Chwyciła za klamkę i na chwilę zamarła w bezruchu.
- Mam nadzieję, że ten temat mamy już zamknięty. – powiedziała i wyszła, cicho zamykając za sobą drzwi. Jeszcze chwilę w pokoju unosiła się łuna wiedzy.

- Tak, mamy zamknięty… Do następnego stycznia…


piątek, 4 stycznia 2019

Nowy Rok.

- To okno jest nieszczelne –wyszeptała ze zrezygnowaniem wpatrując się w falującą firankę. 

”To okno jest nieistotne” - podpowiedziały myśli, które były już wystarczająco zirytowane bezruchem, by zacząć gryźć bez opamiętania, bez ostrzeżenia. Wiedziała, że nadszedł już czas, że dalej nie może zwlekać. Konfrontacja była nieunikniona.

Wstała zza biurka i wsparła się o blat jakby traciła równowagę. Wzięła głęboki oddech, powoli, z rozmysłem wypełniając płuca. Zatrzymała powietrze jakby zaciągała się czymś, czego praworządny obywatel nigdy nie powinien trzymać w dłoni. Wypuściła powietrze niechętnie, nie bardzo wiedząc co robić dalej. Postanowiła wziąć drugi oddech, tak dla pewności, że tlen dotarł wszędzie gdzie dotrzeć powinien.

„Zwlekasz.” – Powiedział głos w głowie, który znała aż za dobrze.

Już otwierała usta by odpowiedzieć coś złośliwego, buńczucznego, kiedy uświadomiła sobie, że to przecież jej głos, że w przypływie desperacji skłonna jest kłócić się sama ze sobą. Miała ochotę opaść na krzesło i zapłakać nad sobą, nad tym doświadczanym namacalnie brakiem chęci do działania. Ciało odmówiło posłuszeństwa. Wszystkie mięśnie spięły się prostując sylwetkę zgodnie ze wszystkimi regułami panującymi w szkole dla młodych dam. Zaklęła pod nosem. Nigdy tego nie lubiła i już nigdy nie polubi. Nikt nie przekona jej, że to dobre, że rozwijające, że na wskroś pozytywne. 

Już nie korzystała ze smartfonu, nie włączała laptopa, szerokim łukiem omijała telewizor. Czekała na koniec. Czekała, aż całe to szaleństwo skończy się wreszcie i będzie mogła wrócić do starego i nikt nie będzie pytał: dlaczego?

W głowie miała istny Armagedon. Zobowiązania plątały się z pragnieniami tworząc coś, co za nic miało jej równowagę psychiczną. Wiedziała, że jest tylko jedno wyjście – powrót do rzeczywistości.

Oderwała palce kurczowo trzymające blat biurka. Ruszyła stopą. Niepewnie zrobiła krok w stronę niewielkiego kartonu leżącego cicho pod drzwiami. Zerknęła na niego podejrzliwie. Niemal uśmiechnął się przyjaźnie przewiązanym kilka razy sznurkiem.

- Kto teraz obwiązuje paczki sznurkiem? – powiedziała w przestrzeń, mając ostatnią nadzieję, że ktoś, coś rozpocznie z nią dyskusję na ten istotny egzystencjalnie temat. 

Odpowiedziała jej tylko cisza.

Między kotłującymi się myślami coś uśmiechnęło się złośliwie i trąciło części mózgu odpowiedzialne za kolejne ruchy. Po chwili paczka była otwarta, a ona trzymała przesyłkę w dłoniach.

„Widzisz? Nie zabija.” – powiedział głos o rozsądnym brzmieniu.
- Tak, nadal żyję… - odpowiedziała niepewnie po chwili, jakby dając sobie czas na sprawdzenie czy faktycznie oddycha.

Oddychała.

„Teraz możesz zacząć... planować” – powiedział głos w środku głowy otoczony zdziwionymi myślami.
- Tak, mogę – szepnęła bez entuzjazmu.
„ I doświadczać…”
„ I realizować…”
„Sprawdzać i testować… możesz to wszystko” – mówił głos w środku głowy, a myśli zrezygnowane układały się w spójną konstrukcję. Dość nieograniczonych szaleństw, teraz czekała ich tylko ukierunkowana kreatywność. Nudy…

„To jak? Zmierzysz się z tym?”

- Tak – odpowiedziała z trochę większą już siłą i otworzyła kalendarz na nowy rok.