czwartek, 19 listopada 2015

Ja tylko chcę Ci pomóc...



Motywy podejmowania zachowań pomocowych jest bez liku. Zastanawiam się czasem, na ile takowe są świadome w sytuacji udzielania komuś pomocy. Czy możliwe jest pomaganie tylko dla samego pomagania bez czerpania z tego jakichkolwiek korzyści? Może nazbyt sceptycznie, ale trudno mi w to uwierzyć. Raczej (osiągając szczyt sceptycyzmu) jestem skłonna przychylić się do stwierdzenia, że korzyści, które nas motywują często nie są w pełni uświadomione.

Mogę chcieć komuś pomóc, żeby móc potem liczyć na jego pomoc zgodnie z regułą wzajemności. Jest to w sumie dość częsty powód i nieistotne jest czy mamy na myśli konkretną osobę czy bliżej nieokreśloną karmę, która dzięki czynieniu dobra innym ma do nas w ramach rewanżu kiedyś wrócić. Nie sądzę, aby było w tym coś złego.

Jest też grupa altruistów, których wiąże się z bezinteresownym pomaganiem. Zastanawiam się, co w takim przypadku z korzyściami psychologicznymi opartymi na wzmacnianiu poczucia własnej wartości, budowaniu dobrego zdania o sobie jako o człowieku czy też odczuwaniu dumy? A opinia innych? W końcu dobrze wiemy do kogo można zwrócić się o pomoc i kto jej chętnie udzieli. Kogo można określić jako osobę pomocną i czasem taka opinia może być niezwykle istotna dla budowania obrazu siebie, jednocześnie stanowiąc wartość oczekiwaną.

To jak ważne może być dla mnie pomaganie zależy również od przekonań, które posiadam. Jak je rozpoznać? Wystarczy zastanowić się nad tym czym dla mnie jest pomaganie, co sądzę o ludziach, którzy pomagają i o tych którzy tego nie robią. Co myślę o osobach określanych jako potrzebujących pomocy? Czy uważam, że powinnam pomóc, w jakim stopniu i komu. I jakie mam w tym zakresie kompetencje…

Tak, ocena własnych kompetencji jest dość ważna, zwłaszcza jeśli oceniamy je wysoko, a potwierdzeniem (często również własnej wartości) ma być skuteczność udzielanych rad. W takiej sytuacji łatwo uwikłać się w nieprzyjemną grę, w której osoba zwracająca się po pomoc oczekuje pozornie jedynie konkretnej porady (planu, instruktażu). Niby wprowadza ją w życie, sumiennie i zgodnie z wszelkimi wytycznymi ale, o dziwo (!), nie działa. Toteż musi przyjść po następną i następną… doprowadzając pomagającego do poczucia niekompetencji, bezradności. Ach i jeszcze upewnienie się w przekonaniu, że problem jest nie do rozwiązania, że jest się przypadkiem, któremu nie można pomóc. To właśnie jest prawdziwym celem takiej osoby, a nie uzyskanie faktycznej pomocy.
Wśród takich relacji, w których tylko z pozoru chodzi o pomaganie można jeszcze doszukać się tych, którzy w sposób nadopiekuńczy zasypują bliskich i dalszych swoją pomocą. O co może chodzić w takiej sytuacji? To zależy… ale może to być np. ukojenie swojego lęku lub realizowanie wewnętrznego przymusu, na pewno nie polepszenie sytuacji drugiej osoby, gdyż najczęściej w najmniejszym stopniu nie wywołuje pozytywnych emocji, wręcz przeciwnie.
To właśnie po rodzaju emocji towarzyszących najłatwiej jest poznać w jakiej sytuacji się znajdujemy. Jeśli głównie po otrzymaniu bądź udzieleniu pomocy czujemy się niekompetentni, mało wartościowi, poniżeni, bezradni, smutni czy wykorzystani to jasnym jest, że tu nie o pomoc chodziło, tylko o coś zupełnie innego, a udzielenie czy otrzymanie pomocy było jedynie środkiem w osiągnięciu celu…

Warto się nad tym zastanowić. Warto też pamiętać, że tak jak mamy prawo prosić o pomoc, tak samo mamy prawo jej odmawiać, bez obawy, że ktoś w efekcie tej odmowy poczuje się urażony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz