wtorek, 31 marca 2015

AKTORÓW jest kilku (3/5)


Na pierwszy rzut oka całe zdarzenie dotyczy dwóch osób, sprawcy i ofiary, jej i jego. Czasem jest tak, że ofiar jest kilka, ale nadal role dzielimy między dwoma pozostającymi wobec siebie w sprzecznymi postawami. A cała reszta? Rodzina, przyjaciele, sąsiedzi, przedstawiciele służb różnej maści, media i wszyscy ci, którzy widzą, zapoznają się i komentują, rozstrzygając po czyjej stronie tym razem jest wina i w jakim procencie. Oni wszyscy tworzą tło, audytorium, to dla nich często dzieje się to całe przedstawienie, to ze strachu przed nimi (przed ich oceną) ukrywamy fakty i fakciki, mniej lub bardziej istotne dla pełnej, obiektywnej oceny sytuacji – jeśli takowa jest w ogóle możliwa.
Przez wielokrotne powtarzanie, dopytywanie, szukanie rozwiązań na siłę oraz podążanie za strereotypami, z ratownika stajemy się prześladowcą, kiedy ofiara nadal jest ta sama i nadal jest sama. Dlaczego więc regularnie rozgrywamy publicznie sąd nad tym czy owym, zamiast posiłkować się instytuacjami, które do tego zostały powołane? Dlaczego szafujemy opiniami, wyrokami, ocenami zamiast skupić się na publicznej dyskusji o tym czy owe instytucje działają właściwie, czy spełniają funkcje, do których zostały powołane? Dlaczego bawimy się w sędziów, prokuratorów i ławę przysięgłych jednocześnie, rozprawiając o konkretnym przypadku, zamiast zastanowić się nad całym zjawiskiem? Dlaczego nie podjąć próby oddzielenia emocji od faktów? 
Dlaczego jest to tak trudne...


Każdy z nas, z podejmowanych przez siebie działań ma jakieś zyski, każdy liczy się też z mogącymi pojawić się kosztami. Pytanie tylko, o to na ile jest to jego dobrowolny wybór, a na ile poddaje się swoim niekoniecznie uświadomionym przymusom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz